tłumaczenie materiału ze strony:
http://irkcao.narod.ru/stat/stat181.htm
Wywiad Latifi Alihon Otahonowicz
Dziękujemy Natalii Karasowej za przygotowany materiał
Strona www.jenard.narod.ru
ROZMAWIAM Z DYREKTOREM TADŻYCKIEGO ODZIAŁU REGIONALNEGO CENTRUM PRZYRODNICZEGO AZJI ŚRODKOWEJ, KANDYDATEM NAUK BIOLOGICZNYCH, WŁAŚCICIELEM HODOWLI AMARYKAŃSKICH PITT BULL TERIERÓW „VALHALLA BURC KENNEL”, MIŁOŚNIKEM RASY OWCZAREK ŚRODKOWOAZJATYCKI - Latifi Alihon Otahonowicz
NATALIA KARASOWA: ALIHONIE OTAHONOWICZU , ZAJMOWALIŚCIE SIĘ PRZEZ DŁUGI CZAS OWCZARKAMI ŚRODKOWOAZJATYCKIMI , BADALIŚCIE ICH POGŁOWIE.....CZY BYLIŚCIE W INNYCH REPUBLIKACH AZJI ŚRODKOWEJ ? CZY WIDZIELIŚCIE TAMTEJSZE PSY ? CZY W WASZEJ OPINII ISTNIEJĄ JAKIEŚ FENOTYPOWE RÓŻNICE POMIĘDZY WASZYMI TADŻYCKIMI PSAMI A NP. PSAMI Z TURKMENII ?
ALIHON OTAHONOWICZ: Nie powiedziałbym żebym przez długi czas zajmował się owczarkami środkowoazjatyckimi w jakiś szczególny sposób, po prostu wyrosłem wśród tych psów. Mój zmarły ojciec był dziennikarzem, korespondentem. Jeździł po Tadżykistanie i innych republikach byłego ZSSR, po rożnych krajach Azji Środkowej. Bardzo często zabierał ze sobą brata i mnie.
Jeździł po różnych rejonach, po stadach owiec, po kiszłakach – czyli psy te zawsze były przed oczyma. Tym bardziej, że rodzina ojca zajmowała się hodowla bydła, owiec i babcia też dużo o tych psach mówili, a także jej krewni.
Po prostu można było wszystko to widzieć, pytać, uczyć się.Można powiedzieć, że byłem we wszystkich republikach Środkowej Azji, prócz w zasadzie Turkmenistanu. Dostałem się do Turkmenistanu po raz pierwszy w 1993 roku, na samym jego początku, dosłownie na parę dni, kiedy uciekali do Iranu, nie dla psów… potem byłem tam jeszcze dwa razy, i znowu nie z powodu psów… Psów w Turkmeni w ogóle nie oglądałem. Tylko zapisy video.
Powstało u mnie wrażenie (po oglądnięciu materiałów na video i fotografii), że w Turkmenistanie jest o wiele więcej jasno umaszczonych psów, praktycznie nie ma czarnych. Przewaga czarnego umaszczenia jest dla turkmeńskich psów mniej charakterystyczna, w porównaniu z psami z Tadżykistanu, gdzie czarny i czarno-podpalany kolor uważam za bazowy.
Chociaż oczywiście i u nas są doskonałe białe psy, pstrokate, jasnożółte, jasnożółte z czarną maską. Jest tak po prostu jak i w innych rejonach.
W innych republikach Azji Środkowej… Zawsze mi się wydawało, że w Uzbekistanie jest niedobre pogłowie… To zdanie czysto subiektywne… bardziej mi się podobają psy spod Buchary, bardzo potężne, z dobrym kośćcem, złe psy. Czasami je nam przywożono do Duszanbe.
Na północy kraju mamy granicę z Kirgistanem, tam są psy lżejsze niż nasze, bardziej ruchliwe, dość drapieżne. Wydaje mi się, że są lżejsze niż tadżyckie, o drobniejszej kości.
W ogóle tak jak kiedyś wspominałem, liczne stada owiec w Kirgizji chronią w zasadzie Tajgany.
W jednym z okręgów, rejonów Tadżykistanu, Dżergitale żyją etniczni Kirgizi. Ta kirgiska ludność używa do strzeżenia stad właśnie Tajganów, które równocześnie używane były to tępienia świstaków i lisów. Przy tych stadach owiec Azjatów w sumie nie było.
To nie znaczy, że oni nie wiedzieli nic o Azjatach, albo dookoła ich nigdzie nie było –po prostu ich nie trzymali, nie hodowali. O psach z Kazachstanu nic nie mogę powiedzieć, do tych rejonów gdzie trafiałem, nie widziałem psów.
O irańskich psach. Widziałem ich mało, cały czas byłem w rozjazdach. Widziałem i Azjaty, podobne do nich kundle, ale też typowe, „rasowe”, ale mało… mniej więcej jeden na 30 psów.
Zapytałem wtedy Irańczyków, gdzie podziały się psy ze stad owiec, co się stało? Powiedzieli, że w okresie wojny z Irakiem, pozostawało wiele trupów na polach walki, a psy stawały się „trupojadami”… praktycznie wszystkie powystrzeliwali, ogromne ilości psów, przy czym nie tylko w miejscach bitew, ale w ogóle wszędzie likwidowali wędrowne psy w ten sposób.
Brat mi opowiadał, że w Afganistanie jest bardzo dobre pogłowie. Sam widziałem afgańskie walki, a i do nas czasami przywożą afgańskie psy – wspaniałe osobniki.
Ale w sumie od dobrych tadżyckich czy turkmeńskich psów niczym się nie odróżniają… Są takie poglądy, że niby w Afganistanie można spotkać ogromne, ooogromne osobniki…
Sporo słyszałem takich rozmów, ale one zwykle nie odpowiadają prawdzie, bo nie ma skali porównawczej, mierzone są „na oko” czy „tak jak powinny być”. A w realnym porównaniu okazuje się, że są średniego lub niewiele wyższego od średniej wzrostu…
Od początku lat 80-tych zaczęliśmy zauważać, że liczba psów zaczęła maleć – a te które pamiętamy, że takie powinny być te psy, taka właśnie psychika, takie walory użytkowe, zaczęło to się obniżać i wygląd już był nie ten. Nie to co pamiętamy z naszego doświadczenia i z tego co się zachowało na fotografiach I zdecydowaliśmy się zająć tym co jeszcze pozostało, zachowaniem tego co pamiętamy. Jeszcze nas motywuje to, że w Rosji już wyszła książka „Krajowe rasy psów służbowych azjatyckiego pochodzenia”. To spowodowało pewien wstrząs w republikach Azji Środkowej – trzeba się po prostu obudzić, zacząć czuć dumę ze swoich psów.
W zasadzie znane były zachodnie rasy: wschodnioeuropejski owczarek, czarne teriery, moskiewski stróżujący. A nasze stare rasy po prostu pracowały i to wszystko. Nie były znane praktyczne nikomu.
Na przykład Tadżyckie Tazy – praktycznie zaniknęły. Widzieliśmy kiedyś zaledwie dwa psy Tazy, które były tadżyckie. Później kilka przywieziono z Kazachstanu, ale znalazło się mało wielbicieli tej rasy, psów też przywieziono niewiele. Na dzień dzisiejszy tej rasy u nas nie ma.
I wtedy zdecydowaliśmy się, że trzeba się zjednoczyć. Zebrało się trochę ludzi w Duszanbe, w klubie właścicieli psów przy Klubie Myśliwskim. Zdecydowaliśmy się przeglądnąć standard, który był na ten moment mało wiarygodny. Zdecydowaliśmy się przeglądnąć standard, sprawdzić na ile on odpowiada naszym psom, wyciągnąć wnioski przynajmniej na podstawie tych psów, które są w naszych rękach. Zebraliśmy się, przyprowadzili psy w liczbie 15-20.
Oglądnęliśmy, pogłowie było oczywiści różnorodne. To zawsze występowało w Tadżykistanie, jednego, spójnego, „monolitowego”, jednakowego typu w Tadżykistanie nie było. Ale pewne cechy ogólne, wyróżniające się na tle psów z innych republik były.
Zdecydowaliśmy z bratem, że należy zebrać pogłowie, które jest w tym momencie „w rękach” w Duszanbe, ale także pojechać po otarach w celu zobaczenia, poznania aborygennego pogłowia.
Po licznych podróżach doszliśmy do następujących wniosków: Dostać suki ze stad owiec praktycznie było niemożliwym, czabani suk oddawać nie chcieli z zasady.Na dwie, trzy otary znajdowaliśmy po jednej suce i ani jeden czaban takiej suki oddać się nie zgodził.
Pamiętam, przyjechaliśmy do jednej z otar, a tam było 8 psów, wszyscy byli wstrząśnięci!!! Jeszcze tam były dwa szczeniaki, jeden ze szczeniaków to była suka, jej także za żadne pieniądze czabani nie chcieli sprzedać.
Pewnego razu mój brat razem z Timorem Kłyczewym trafili do jednego z kiszłaków i zobaczyli tam trochę szczeniąt, udało się im namówić czabana to sprzedaży. Jedną z suk zabrał Timur, jedna trafiła do nas. Wtedy generalnie wiedzieliśmy już sporo o typach, które można znaleźć w Tadżykistanie, zdecydowani byliśmy na drogę, którą pójdziemy dalej. Dużo objeździliśmy, obejrzeliśmy mnóstwo psów, mieliśmy wyobrażenie o większej części pogłowia w Tadżykistanie, zdobiliśmy dużo fotografii, pomiarów… Ale zaczęła się wojna, która także zniszczyła większą część tadżyckiego pogłowia.
Po wojnie wróciłem do Tadżykistanu, zajmują się już rasą amerykański pitt bull.
NATALIA KARASOWA: W JAKI SPOSÓB WASZE ABORYGENNE PSY RÓŻNIĄ SIĘ W ZACHOWANIU OD WIDZIANYCH PRZEZ WAS ROSYJSKICH PSÓW?
ALIHON OTAHONOWICZ: Nie będę tu mówić o rosyjskich psach, które widziałem w latach 1993-1994, ponieważ często były one po prostu Aborygenami, albo potomkami Aborygenów i WTEDY nie zauważyłem żadnej zasadniczej różnicy, tym bardziej że większość tych psów widziałem w warunkach wiejskich. Zachowywały się one tak jak i u nas na podwórzach.
OPINIA O PSACH PRZYWIEZIONYCH Z ROSYJSKICH HODOWLI …
Co się tyczy psów, które przywieźli z Rosji i hodowali u nas… Teraz obserwuję jedną sukę na podwórku. Ona mi się właśnie zupełnie nie podoba z powodu jej zachowania.
Nocą natomiast, wszystko jedno komu, stanowczo nie zaleca się wchodzenia na teren, podwórko NAWET „swoim” (osobom nie żyjącym w danym domu, „swoim” których „tylko” określił gospodarz), nie uprzedziwszy wcześniej gospodarza.
Można tylko podejść do furtki i czekać ZA terytorium.
Ona zachowuje się skandalicznie, bardzo dużo szczeka, to się nazywa „pustołajka – puste szczekanie”, ona… no,przychodzisz na podwórze, zwykle jeśli Azjata ciebie obszczekał, nasz Aborygen – to wystarcza jeden okrzyk gospodarza, żeby pies zamilkł i w ogóle na ciebie nie szczekał, dopóki jesteś na podwórzu.
Może zaszczekać, jeśli wyszedłeś i ponowni wróciłeś. Ale czasami i to się nie zdarza, jeżeli gospodarz dał do zrozumienia, że ty jesteś „swój” i ciebie trzeba wpuszczać. To dniem.
A ta suka „depcze mi po piętach”, cały czas mnie obszczekuje. Okrzyki nie pomagają, ona odchodzi, po jakimś czasie wraca i znowu obszczekuje. Bardzo to działa na nerwy nie tylko mnie, ale też i gospodarzowi. Chociaż suka wygląda po mistrzowsku, bardzo imponująco, ale ma tez problem z tylnymi nogami… myślę, że jako szczenię rosła za szybko, szybko nabierała wagi i oczywiście nie wytrzymały wiązadła.
Mamy jednego wspaniałego samca, przywieziony jest z Moskwy, w rodzaju psów pani Owsiannikowej, tak samo, u niego są jednak problemy z tylnymi nogami…
Mieliśmy wystawę jesienną, byłem w komitecie organizacyjnym i w zespole sędziów. Mamy bardzo wielkie ringi dla psów i prosiłem, żeby psy poruszały się przez dłuższy czas, chciałem ocenić aparat ruchu. Ten pies przebiegał półtora okręgu, drugiego okręgu po prostu nie był w stanie przebiec w całości. Przeszedł z kłusu do kroku i jakby jego nie ciągnęli nie był w stanie pójść szybciej.
NATALIA KARASOWA: JAKA JEST RÓŻNICA POMIĘDZY PSEM OTARNYM I PSEM PODWÓŻOWYM?
ALIHON OTAHONOWICZ: Jest różnica w zachowaniu się tego psa. Ten sam pies w otarze i na podwórzu zachowuje się różnie. Jeśli jest ze stadem owiec pies sam sobie wyznacza, ogranicza terytorium, na którym „daje głos” i atakuje przeciwnika, a na podwórku nie ma takiej możliwości. Podwórze swoim płotem samo jest ograniczeniem, pies pracuje TYLKO na tej wyznaczonej płotem przestrzeni. I taka przestrzeń jest zawsze mniejsza niż dookoła stada owiec i pies na podwórzu pracuje znacznie aktywniej.
W stadzie owiec pies z oddali ocenia sytuację i jeśli człowiek po prostu przechodzi obok, nawet jeśli zakłóci wyznaczone przez psa granice, ale pies widzi, że człowiek po prostu przechodzi w oddali koło stada owiec, pies może nawet nie zareagować.
Na podwórzu tak się nie dzieje, każde podejście do bramy zostaje ogłoszone, zaznaczone szczekaniem. Przy przedostaniu się obcego na powierzone mu terytorium, pies zwykle atakuje od razu.
NATALIA KARASOWA: NA WIELU INTERNETOWYCH FORACH, POMIĘDZY WLAŚCICIELAMI STALE TRWAJĄ DEBATY O MOŻLIWOŚCIACH TRESURY CAO, O ICH NIEZALEŻNOŚCI JEŚLI CHODZI O PODPORZĄDKOWANIE SIĘ CZŁOWIEKOWI, MAŁO TEGO,
ŻE AZJATÓW NIE NALEŻY TRESOWAĆ I W ŻADNYM WYPADKU NIE POWINNY BEZWARUNKOWO SŁUCHAĆ WLAŚCICIELA. „OWCZAREK ŚRODKOWOAZJATYCKI – DOMNY, MYŚLĄCY, WOLNY PIES, KTÓRY KAŻDĄ DECYZJĘ PODEJMUJE SAM” – OTO DEWIZA TAKICH OSÓB. JAK DŁUGO PRZEŻYJE TAKI PIES PRZY STADZIE OWIEC, JEŚLI ABSOLUTNIE O WSZYSTKIM BĘDZIE DECYDOWAĆ SAM, NIE PODPORZĄDKOWYWAĆ SIĘ CZABANOWI? WEDŁUG MNIE PRZY STADZIE OWIEC ISTNIEJE ELEMENTARNY PROCES NAUKI I TRESURY PSA, PIES POWINNIEN BYĆ PODPORZĄDKOWANY WŁAŚCICIELOWI.
JAKIE JEST WASZE ZDANIE?
ALIHON OTAHONOWICZ: W stadzie owiec pies musi znać tylko dwa rozkazy „Do mnie” i „Poszedł precz”. Jeżeli „Do mnie” można zrozumieć dosłownie, tak „Poszedł precz” – ma swoje proste znaczenie, ale też oznacza rozkaz zaniechania danego działania. Jeżeli pies nie będzie ich wykonywać, to przeżyje mniej więcej tyle czasu, ile jest potrzebne czabanowi na podejście do niego ze strzelbą.
Po co w stadzie owiec potrzebny jest pies, który nigdy nie podporządkowuje się czabanowi?
U tego psa i tak jest dość wolności i swobody, może niezależnie myśleć i decydować się na te czy inne zachowanie. Ale to nie oznacza, że może przekroczyć pewne granice w zachowaniu się. Pies nie może napaść na przechodzącego człowieka, który w żaden sposób nie niesie groźby życiu, zdrowiu czy majątkowi czabana. Ale ma obowiązek uprzedzić o jego podejściu, a czaban decyduje czy przepuścić tego człowieka.
Pies nie może odchodzić od stada owiec. Jeśli nie przyswaja sobie reguł stada jest likwidowany. Pies niezależny – w pełnym tego słowa znaczeniu – nikomu nie jest potrzebny.
Przywódcą dla tego stada jest pasterz, on ustala reguły, którym pies zobowiązany jest się podporządkować. Zazwyczaj bywa tak, że pasterz kieruje jednym psem: Liderem w stadzie.
A lider kieruje stadem, pozostałymi psami. W współzależności pomiędzy psami pasterz się nie miesza.
Kiedyś przeczytałem na jednej ze stron wypowiedzi Ł.Rogińskiej o zobaczonej sytuacji w Turkmenii. Młode samce z jakiegoś powodu się zaatakowały i jednego z nich czaban zdecydował się oddzielić gdzieś za ogrodzeniem. Szczerze mówiąc uśmiałem się.
U nas żaden pasterz nie będzie zamykać psa za ogrodzeniem, ponieważ po prostu nie ma takiej możliwości. Stado owiec jest niestacjonarne, to nie krowy na pastwisku w pobliżu obory.
Stado owiec jest przeganiane, jest w ruchu. Będą w ruchu nie można trzymać psa w ogrodzeniu. Stado owiec nigdy nie pasie się długo w jednym miejscu, pastwisko byłoby wtedy wydeptane. Parę dni, a potem owce znowu się przegania. Ani jeden pasterz nie będzie za sobą ciągnął żadnego ogrodzenia. Bo i po co?
Wtedy pojawiłby się u niego problem karmienia tego psa. A czabani nie karmią jakoś specjalnie swoich psów, oni je jedynie podkarmiają. Kiedy zabijają bydło, kiedy wybijają jagnięta na karakuły, wtedy oczywiście bardzo dużo mięsa trafia się psom. Podczas wykotów też psy objadają się – im trafiają się resztki. Ale w innych sytuacjach psy żywią się same. Łowią szarańczę, świstaki i inne zwierzęta. Otrzymują od pasterza chleb i placki, jeżeli jest taka możliwość. Pasterz ma zawsze mąkę, z której piecze sobie placki lub chleb i czasami, niewiele, dzieli się z psami…
A jeśli będzie trzymać psa za ogrodzeniem to powinien też go karmić, a to w sumie niemożliwe.
Nie wiem jak w Turkmenii, ale w Tadżykistanie to jest niemożliwe. Pies musi dostosowywać się do całego stada, jak nie może to jest przeganiany, i odchodzi.
Tak wielkich stad jak w Rosji nie bywa. Zazwyczaj są 3 – 4 psy, maksimum 6, 7, ale to rzadko. Żeby razem były dwie dorosłe suki nie widziałem. Szczenięta są, ale młoda suka w stadzie nie pozostaje, jest darowywania lub wymieniana.
NATALIA KARASOWA: PROBLEM WARTOŚCI UŻYTKOWYCH. MÓWILIŚCIE, ŻE PIES ZATRZYMUJE CZŁOWIEKA, ALE GO NIE ATAKUJE. CZY PRZY JAKIŚ AGRESYWNYCH ZACHOWANIACH OBCEGO JEST DOPUSZCZALNY ATAK NA CZŁOWIEKA?
ALIHON OTAHONOWICZ: Powinienem powiedzieć, że przez wszystkie wieki, jak długo istnieje koczownicza hodowla bydła, układ pasterz – pies – obcy (przez obcego rozumie się człowieka, który rozumie nasze tradycje i obyczaje) jest szczególny.
U nas nie ma nikogo, kto podchodzi do stada owiec i przejawia zachowania agresywne, nie widziałem tego. U nas ludzie odnoszą się do psa z szacunkiem, czyli do psa ostrzegającego „to moje terytorium!”. Nikt nie zachowa się agresywnie w obecności takiego psa. Nikt nie zechce wyrządzić szkody gospodarzowi albo jego majątkowi, kiedy u jego boku jest pies.
Podszedłszy do stada owiec, obcy będzie czekać za wyznaczoną przez psy granicą. Jeśli psy wypasające owce zobaczą idącego człowieka zaczynają szczekać. Pasterz na nie krzyczy, one przestają i odchodzą.
Stado porusza się swobodnie, psy mogą mu towarzyszyć lub obserwować z wygodnej dla nich pozycji… bez agresji. Przeżyliśmy z jednym ze stad tydzień, kiedy odchodziliśmy jeden z psów nas odprowadził.
Jechaliśmy na koniach obok zapewnie z dziesięciu stad owiec. Reakcja psów była zawsze taka sama: psy podbiegały, szczekały, a widząc że tylko przejeżdżamy obok odchodziły.
W czasie przeganiania z miejsca na miejsce, stado może iść po drodze i zdarzają się przypadki, że psy rzucają się na samochody, które dostały się na ich terytorium. Ale to przeważnie psy z kiszłaków, które na dany sezon zabrano ze stadem. One są aktywniejsze w obronie.
Kiedy stado owiec idzie przez kiszłak psy nie napadają na mieszkańców, nawet ich nie obszczekują. Po prostu ich terytorium się przemieszcza i one przemieszczają się razem z nim. Przechodzą przez kiszłak i odchodzą dalej.
NATALIA KARASOWA: PODWÓRKOWE PSY. CZY DLA NICH JEST DOPUSZCZALNE ATAKOWANIE OBCEGO, KTÓRY WDARŁ SIĘ NA TERYTORIUM?
ALIHON OTAHONOWICZ: Złodzieja – tak. U nas ludzie odnoszą się do psa z szacunkiem. Zaatakował mnie pies samiec na styku dwóch podwórzy. Wystarczyło, że wyszedłem poza granicę „jego” terytorium – on wrócił z powrotem. Nocą u nas, nie uprzedziwszy zawczasu nikt nie wejdzie na cudze terytorium. Psy się bardzo uaktywniają.
NATALIA KARASOWA: LUDZIE JEDNAK BYWAJĄ ROŻNI I NIE WSZYSCY SĄ PRZEDSTAWICIELAMI WASZEGO NARODU. NIE MAJA NIC PRZECIWKO ŻEBY WEJŚĆ, UKRAŚĆ, DZIAŁAĆ NA SZKODĘ WŁAŚCICELA, DOMU, STADA OWIEC…
ALIHON OTAHONOWICZ: Złodzieje są oczywiście wszędzie, ale rzeczywiście nie słyszałem, żeby ktoś polazł tam gdzie jest pies. Nie znam przypadku żeby podwórze, stado owiec, gdzie pies swobodnie ochraniał były okradzione. Prawdą, pies przywiązany na łańcuchu też stara się uwolnić i chronić dobro gospodarza. Inaczej w mieście, tu jest dużo sposobów by zneutralizować psa. Kiedy podczas wojny wszyscy mieli broń, a nasz pies samiec nie wpuszczał uzbrojonych ludzi na nasze podwórko, rzucał się, to go po prostu zastrzelili.
NATALIA KARASOWA: JAK W ROSJI PRZEDSTAWIA SIĘ PROBLEM WARTOŚCI UŻYTKOWYCH (PIES OCHRONIARZ TERYTORIUM), CZY JEST ROŻNICA Z TYM CO JEST U WAS? CZY UWARUNKOWANA JEST ‘PSYCHOLOGIĄ” TEGO, KTÓRY ZNAJDUJE SIĘ PO DRUGIEJ STRONIE PŁOTU, CZY „PSYCHOLOGIĄ” PSA?
ALIHON OTAHONOWICZ: Oczywiście tego, który jest po drugiej stronie płotu. Jest jasne, że jeśli jest pies, to ma on żeby i będzie bronić dobra swojego gospodarza. Podwórze z psem – jest podwórzem z psem. U nas psy są bardziej szanowane, bardziej się ich obawiają. Ponieważ (nie wiem jak wcześniej) teraz w Rosji, o ile słyszałem, u służbowych ras są problemy z cechami użytkowymi – to po prostu loteria – wpuści pies – nie wpuści, będzie chronić, albo i nie będzie. A u nas wiedza, że będzie. I oczywiście ryzykować nikt nie chce…
NATALIA KARASOWA: JAKIE JEST POSTRZEGANIE PSA ZGODNE Z WASZĄ WIARĄ, CZY JEST RÓŻNICA POMIEDZY WIARA ORTODOKSYJNĄ I LUDKIMI UCZUCIAMI? OBJASNIĘ: NA PRZYKŁAD RELIGJA CHRZEŚCIJAŃSKA UWAŻA, ŻE ZWIERZĄT KOCHAĆ NIE WOLNO, ALE POWINNO SIĘ IM POPKAZYWAĆ MIŁOSIERDZIE. TYM NIE MNIEJ WSZYSCY, NAWET WIERZĄCY BARDZO KOCHAJA SWOJE ZWIERZETA, PSY W SZCZEGÓLNOŚCI, ODDAJĄ IM DUSZE W PEŁNYM TEGO SŁOWA ZNACZENIU… CZY MACIE TAKĄ RÓŻNICĘ POMIĘDZY ZASADAMI WIARY A UCZUCIAMI?
ALIHON OTAHONOWICZ: Z punktu widzenia Islamu pies to zwierzę nieczyste. To polega (przejawia się) tym: pies nie jest wpuszczany do domu, pies nie powinien do domu w ogóle wchodzić. Ale więcej niczego innego w odniesieniu do psa nie zauważyłem…
Co więcej, w islamie jest nawet wyjątek: nasze charty. Charty to jedyne psy, które respektujemy w krajach islamu (nawet jest zauważone to, że rozpowszechnianie się charta szło razem z rozpowszechnianiem się Islamu).
W Koranie mówi się o ludziach i psie w jaskini… i tam o psach nie ma niczego złego. Żeby psy nie były lubiane, kochane – to nie, nie mogę nic takiego powiedzieć. Pasterz kocha swoje psy, jak i ten, u którego są one na podwórzu…
Mogę dać taki przykład: byłem kiedyś w jednym z górskich kiszłaków i zobaczyłem tam naprawdę wspaniałego psa, był u przyjaciela mojego ojca. Poprosiłem gospodarza o oddanie mi psa. O sprzedaży nie mogło być mowy, ponieważ nasze rodziny się przyjaźniły, a przyjaciołom nie przyjęte jest sprzedawać… im się daruje. Na to on powiedział, że psa swojego bardzo lubi i oddać niestety nie może…
Inny przykład: u nas żył słynny pies walczący, prawdziwy wojownik z lat 80-tych i początku 90-tych. Zobaczyłem tego psa już po zakończeniu wszystkich walk w 1998 roku, był już na emeryturze, cały czas przy tym samym właścicielu. Pies był już bardzo, bardzo stary i chory, ale po dawnemu kochany, żyjący przy kochającym go właścicielu, który go nie sprzedał za żadne pieniądze. A propozycje sprzedaży psa otrzymywał wielokrotnie… Miał przy sobie psa nawet w najcięższe lata wojny, kiedy sami nie mieli co jeść… Właściciel nie oczekiwał od psa posiadania duszy, nie cenił go też tylko dla tego iż przyniósł sławę. Cenił i lubił go za charakter, za to że ani razu nie ustąpił pola w trakcie walk.
NATALIA KARASOWA: POMÓWMY O WALKACH. CZY TO DAWNA, STARA TRADYCJA CZY MOŻE COŚ ZUPEŁNIE NOWEGO?
ALIHON OTAHONOWICZ: Jeśli dzisiaj zapytacie każdego kto zajmuje się tak zwanymi walkami azjatów, to od razu usłyszycie, że to stara tadżycka tradycja. Tylko ani ja, ani moi rodzice i dziadkowie, ani starsi krewni i wszyscy starzy czabani , których pytałem, o takiej tradycji z jakiegoś powodu nie słyszeli. Dziwią się bardzo dowiadując się o jej istnieniu. Spotkałem się z walkami Azjatów gdzieś do początku lat 80-tych. Nic takiego wcześniej nie pamiętam.
W Turkmenii mówią, że przychodzi zima, psy zostają bez pracy, że czabani mają taką rozrywkę w trakcie odpoczynku. W Tadżykistanie psy nie zostają bez pracy nigdy. U nas, w odróżnieniu od Turkmenii, stada ni krążą po pustyni, latem idą na wysokogórskie pastwiska, a zimą w step. Pies pracuje zawsze, cały sezon.
Na początku lat osiemdziesiątych zaczęły nas dochodzić słuchy Z Turkmenii, że jest taka rozrywka. Praktycznie walczyły zupełnie różne rasy bez jakichkolwiek reguł… Są to oczywiście i Azjaty i mieszańce i wschodnio-europejskie owczarki. Chodzi o zwykłe szczucie psów na siebie. Potem pojawiły się nagrania…są różne psy, różna waga, różny wiek… brak reguł.
Azjata i Kaukaz – mają inne zadania. Sprowadzenie Azjaty tylko do walk – to więcej niż niemądre. Ale z szacunkiem odnoszę się do dążenia zwolenników waleczności/ walk zachowania unikalnego ducha ich wychowanków.
Jeżeli wrócić jeszcze do tematu walk: Ani jeden pasterz nie będzie zainteresowany potencjalnym zranieniem psa.. Kto miałby wtedy pracować? Pracować nie byłoby komu.
NATALIA KARASOWA: W TURKMENII TWIERDZI SIĘ, ŻE JEŚLI PIES WALCZY – TO NA PEWNO POJDZIE NA WILKA. JAKI JEST WASZ KOMENTARZ?
ALIHON OTAHONOWICZ: Znam rzeczywiste przypadki ataku psa na wilka. Dwa psy znam osobiście i ani jeden z nich nigdy nie uczestniczył w walkach. Sądzę, że psy, które trafiają do walk nigdy nie wracają do stada owiec. Dlatego wniosku wyciągnąć nie mogę, że psy które walczą też atakują drapieżnika. Tak naprawdę bezpośredni kontakt pies-drapieżnik zdarza się rzadko.
Drapieżnik nie jest idiotą i jemu zbyteczne dziurki w ciele są zupełnie niepotrzebne. Jeżeli strzeże aktywnie stada owiec, to wilk po prostu nie będzie podchodził.
NATALIA KARASOWA: TO JEST GŁÓWNE ZADANIE – NIE DOPUŚCIĆ WILKA DO STADA OWIEC. W TYM JEST PSA ZALETA I MĘSTWO, NIE W TYM, ŻEBY WILKA DOPUŚCIĆ, A POTEM GO ATAKOWAĆ.
ALIHON OTAHONOWICZ: W sumie jego zadaniem jest nie dopuścić drapieżnika do stada owiec. Zadaniem Azjaty nie jest zlikwidowanie wilka jako takiego. To nie jego zadanie. Do szczucia na wilka praktycznie nigdy nie był wykorzystywany. Azjaty czasami używano do polowań na dzika, ale okazało się, ze często ginęły od uderzenia kłów dzika.
NATALIA KARASOWA: JAK TERAZ PRZEDSTAWIA SIĘ SPRAWA Z HODWOLĄ PSÓW W TADŻYKISTANIE, WSZYSCY JUŻ WRÓCIŁO DO NORMY PO WOJNIE?
ALIHON OTAHONOWICZ: Na dzień dzisiejszy są w Tadżykistanie entuzjaści rasy. Jednocześnie martwi mnie, że cześć entuzjastów idzie „nie tam gdzie trzeba”. Zaczęli używać psy z Rosji.
Trudno mi ich osądzać, bo sam w 1994 roku trafiłem do Sankt Petersburga. Zacząłem współpracować z Klubem Pamir i patrzeć jakie są Azjaty w Rosji.
Przez jakiś czas i u mnie świtała myśl, że Rosja uratuje i odbuduje nasza rasę, że trzeba przywozić Azjaty z rosyjskich hodowli i używać je…
Na szczęście, takie myśli szybko mi przeszły… Psy przywożone do Tadżykistanu gdzieś w 2003-2004 tylko potwierdziły moje obawy. Wiele rosyjskich Azjatów wygląda wspaniale, bardzo imponująco, kiedy jedzą lub lezą. Ale jak tylko zaczynają się ruszać, to od razu wiem, że to „nie te psy”. Takimi psami to można rasę wykończyć, a nie w jakikolwiek sposób uratować.
Oczywiście nie mogę powiedzieć, że nic się nie robi, nic się nie dzieje. Teraz na przykład zaczęły się wystawy, odbywa się to jak przy radzieckich wystawach… najpierw jest pomiar psów, sędzia mierzy wszystkie psy w ringu, potem ocena eksterieru, a przy tym BARDZO wielką uwagę zwraca się na ruch, ruchowi psa przypatruje się bardzo, bardzo długo (mam na myśli psy użytkowe/pracujące i myśliwskie). To bardziej zootechniczne zdarzenie niż „show”. Na tych wystawach zbierają się głownie niemieckie i wschodnioeuropejskie owczarki, mało jest Azjatów. Bardziej aktywnie idzie praca na północy republiki… Przewodniczący tego obwodu sam jest właścicielem psów, ma hodowlę i wszelkimi sposobami podtrzymuje kynologię. Ale niestety ich wystawy są wtedy, kiedy inne regiony nie mogą tam dotrzeć – w kwietniu, kiedy przełęcze są nie do przebycia…
U nas w Duszanbe jest klub, jak DOSAAF, ale praca w nim idzie slabo. Jesienią zeszłego roku przeprowadziliśmy pierwszą wystawę po wojnie. Psów było mało, a sama idea wystawa wydawała nie niektórym właścicielom niezrozumiała…
Hodowla Azjatów w Duszanbe jakby się rozdzielała… na czysto rdzenne i na te, które używają w hodowli psów rosyjskich.
Mam jedną wspaniałą użytkową sukę, chroni mój teren. Można powiedzieć, że hodowlą Azjatów się zajmuję, ale w bardzo ograniczonym zakresie – w hodowli uczestniczy tylko moja jedna suka. Nie stawiam sobie żadnych super zadań, chcę tylko nie zepsuć i osłabić tego, co dotrwało do naszych czasów przez wieki. Swoja opinię powinni wypowiedzieć nie posiadacze bardzo małych hodowli, ale dużych poważnych hodowli.
Osobiście nie mogę zajmować się równocześnie dwoma rasami. Dobrze rozumiem, że powinno się zajmować naszą rasą rodzimą, trzeba ją zachować. Ale na dwie rasy mi nie starcza, finansowo mnie wykańcza jedna rasa i nie mogę pozwolić, żebym przez drugą definitywnie zbankrutował.
Robię co mogę – nie kryję mojej suki złym psem-samcem – to po pierwsze. Po drugie napisałem do naszej gazety artykuł „Pytania o psy”, gdzie opisałem złe położenie tej rasy w naszym kraju, wykorzystywanie rosyjskich psów. A także próbowałem znaleźć środki do przeprowadzenia prac badawczych nad stanem rasy.
NATALIA KARASOWA: CZY SA W TADŻYKISTANE WYSPECJALIZOWANE WYDAWNICTWA O PSACH? CZY PRASA ZNAJDUJE MIEJSCE NA PUBLIKACJĘ O PSACH? NA ILE SA ONE PRAWDZIWE „NA ZAMÓWIENIE”, DLA SENSACJI, NIE MAJĄCE WIELE WSPÓLNEGO Z RZECZYWISTOŚCIĄ?
ALIHON OTAHONOWICZ: Żadnych specjalistycznych wydawnictw u nas nie ma. Artykuły w rożnych gazetach oczywiście się pojawiają. Jeszcze niedawno gazety bardzo lubiły przedruki o pitt bullach mordercach. Z inicjatywy redaktora gazety „Wieczorny Duszanbe” przeprowadziliśmy spotkanie z dziennikarzami. Wyszedł z tego nawet całkiem niezły wywiad.
W lutym zeszłego roku korespondentka rosyjskiej BBC Tadżykistanie, P.Sarkorowa zrobiła ze mną wywiad o walkach psów w Tadżykistanie. Wywiad ukazał się w tadżyckiej gazecie i w Internecie.
Kiedy go przeczytałem to po prostu zgłupiałem. Okazało się, że jestem inicjatorem walk psów z ogromnymi zakładami. A sama publikacja była bardzo agresywna. Zadzwoniłem do biura BBC i zagroziłem im sądem, ponieważ to co wydrukowali nie było zgodne z tym co powiedziałem.
Przysłano mi przeprosiny, ale nieoficjalne i nie od samej dziennikarki. W tadżyckiej gazecie było sprostowanie, ale „wywiad” dalej się błąka po Internecie. Jak zrozumiałem przed Sarkorową stało zadanie zdyskredytowania naszych narodowych tradycji jak walki kieklikow (górskich kuropatw) i walki kogutów. Czyjeś bardzo brudne zamówienie. A dobrać się do tego postanowiono przez krwawe walki psów. I jeszcze zakłady. W odpowiedzi na wywiad napisałem artykuł, o którym wspominałem wcześniej.
Czyli ja, mówiąc obrazowo „rozrzuciłem kamienie”, przyjdzie czas żeby zobaczyć efekty.
KONIEC